Zalecana przeglądarka Mozilla Firefox.
Reklamy są własnością administratora "Darmowe strony" i gazeta ŚT nie ponosi za nie odpowiedzialności

   
 
  Okiem opiekuna
 
Okiem opiekuna(nek) szkolnej gazetki



W tym roku szkolnym mija piętnaście lat od chwili, kiedy w Publicznej Szkole Podstawowej nr 3 w Jelczu – Laskowicach powołano do życia gazetkę szkolną.
Historia pisma, które od 2000 roku nosi tytuł „Świat Trójki”, a wcześniej ukazywało się pod innymi tytułami ( pierwotnie „My”, potem „ Trójkowy Kurier Szkolny”), obfitowała w rożne momenty. Zanim z dziennikarskiego brzydkiego kaczątka wyrósł wspaniały (mamy nadzieję) łabędź, upłynęło wiele czasu i różne doświadczenia stały się udziałem młodych redaktorów i ich dorosłych opiekunów.
Początki były skromne. Ręcznie pisane, a powielane w 20 egzemplarzach na wiecznie szwankującej kserokopiarce, dzieło ówczesnych siódmo – i ósmoklasistów ukazywało się dość nieregularnie. Obok ich własnych, pełnych młodzieńczych emocji tekstów, młodzi dziennikarze obficie zamieszczali przedruki z innych gazet, fragmenty pasjonujących ich książek, czy wyjątkowo ciekawych artykułów z prasy młodzieżowej i dorosłej. Nie minął rok, a gazetka zawiesiła swą działalność, czekając na „lepsze czasy”...
Odradzała się kilkakrotnie i pod zmieniającą się opieką.
 
W 2002 r. gazetka pojawiła się w progach biblioteki szkolnej, a jej opiekunką została bibliotekarka Małgorzata Maciejko. Po dwóch latach dołączyła do zespołu polonistka, Katarzyna Pilawa.
 
 
Zasady są ważne
Naszą redakcyjną, trwającą już dwa lata, współpracę zaczęłyśmy od pewnych ustaleń. Oczywiste było dla nas obu, że bycie opiekunem szkolnej gazetki to przyjęcie na siebie kilku ról: poławiacza pisarskich talentów, życzliwego obserwatora, sternika (nie mylić z apodyktycznym głównodowodzącym), niekiedy korektora, psychologa, rzecznika praw ucznia i ...nauczyciela, odgromnika (oj, nierzadko sypały się gromy na nasze redakcyjne głowy), pośrednika między światem dorosłych i dzieci i ...wielu, wielu innych. Wiedziałyśmy też i to, że nigdy nie podejmiemy się roli nadredaktora, supernaczelnego, który o wszystkim decyduje i wszystkim rządzi. Gazetkę tworzą dzieci, gazetka jest ich i dla nich. Co to oznaczało w praktyce?
 
Po pierwsze – nikogo nie zmuszać do redakcyjnej pracy, nie mamić obietnicą policzenia zasług, podciągnięcia końcowej oceny z przedmiotu. Zachęcać do pisania, kształcić pisarskie rzemiosło młodych dziennikarzy, pokazywać metody – ale nigdy nie pisać za kogoś, nie przerabiać dziecięcych tekstów na swoją modłę.
 
Po drugie – promować każdy twórczy zapał, choćby i niedoskonale wyrażony na piśmie. Nie zadręczać (się i redaktorów), że teksty nie zawsze zgodne ze sztuką pisania, że czasem są zapisem BARDZO żywych emocji, wywołanych BARDZO ważnym tematem. Liczyć              na obudzenie w dzieciach pasji pisania, lekkości i swady wypowiadania się, nawet kosztem czysto polonistycznej poprawności.
To, naturalnie, nie oznaczało puszczenia wszystkiego na żywioł. Dbamy o podstawy edukacji dziennikarskiej młodych redaktorów, jeździmy na warsztaty i same je prowadzimy. Szczególnie cenne stały się dla naszych redaktorów i nas samych kontakty z zaprzyjaźnionymi redakcjami innych gazetek szkolnych, przede wszystkim z wrocławskim „Klikiem” z Gimnazjum nr 27 pod opieką pani Z. Dembskiej – Pierzchały.
Wymianie redakcyjnych doświadczeń służą także warsztaty, w jakich uczestniczą nasi podopieczni dzięki startom w ogólnopolskim konkursie gazetek szkolnych „Forum Pismaków” w Wałbrzychu, którego pomysłodawczynią i koordynatorką jest pani Elżbieta Sura.
Szkole dobrego pisania, kształceniu umiejętności szukania ciekawego tematu służą też liczne wspólne wyjazdy redaktorów ŚT: do teatru, do Polskiego Radia, redakcyjne noce w szkole, niezapomniane spływy kajakowe rzeką Smortawą, wizyty w podwrocławskim, średniowiecznym grodzie, a nawet spotkania z dorosłymi dziennikarzami.
Mamy nadzieję, że to wszystko zaczyna się uwidaczniać w jakości i atrakcyjności tekstów.
 Oczywiście, wciąż zdarzają się „drewniane” sprawozdania i wywiady – rzeki, bez słowa komentarza, zwłaszcza u świeżo opierzonych pismaków. Wywiad w ogóle okazał się jedną z trudniejszych form dziennikarskich dla naszych podopiecznych. Jakże często do rozpaczy doprowadzała nas szablonowość pytań i nieumiejętność nakłonienia rozmówcy do dłuższej wypowiedzi (ach, te słynne, zdawkowe odpowiedzi „Tak” i „Nie”, padające po przydługim zagajeniu umęczonego redaktora!)
 
Po trzeciejak ognia unikać kopiowania, odtwarzania cudzych tekstów, doceniać pisanie własnych, oryginalnych. Piętnować to, co - zdarza się – jest niewinnym plagiatem, przedrukiem, bez zaznaczenia źródła pochodzenia tekstu; w ogóle unikać niepotrzebnych pożyczek. Wdrażać piszących do podpisywania własnym imieniem i nazwiskiem swych prac, do odpowiedzialności za słowo; sprawić, by czuli satysfakcję i dumę z osobistych dokonań.
 
 Problem kopiowania dotyczy także rysunków, zdjęć, publikacji czyichś plastycznych wizji. W początkowych numerach ŚT szczytem edytorskiej elegancji wydawało się nam korzystanie z jak największej ilości rysunków z clipartu i używanie możliwie wielu rodzajów czcionki. Oczywiście, w ramach urozmaicenia.
Dziś pilnujemy, aby gazetka była tworem o ustalonych ramach, by czytelnicy rozpoznawali jej stronę tytułową, winietę, układ stron, działów, by teksty nie stanowiły nieprzyjaznego dla oka i uwagi odbiorcy chaosu. Dbamy o to, by słowo wiązało się z fotografią i rysunkiem.
 

Od ponad roku mamy swoją redakcyjną maskotkę – Prusaczka, którego matką chrzestną jest Elżbieta Żygadło, nauczycielka świetlicy. Prusaczek (nazwany tak od nazwiska patrona szkoły, B. Prusa), nie tylko bawi czytelników ŚT swoimi kolejnymi, rysunkowymi wcieleniami, ale również komentuje ważne wydarzenia z życia szkoły w stałym „felietonie” pod tytułem „Okiem Prusaczka”.

Kto pisze? Przede wszystkim – chętni i ...choć odrobinę utalentowani. Z tłumu pojawiających się na pierwszych zajęciach przyszłych dziennikarzy, nietrudno jest wyłowić i prawdziwe pisarskie brylanty (choć tych jest jak na lekarstwo), i te jeszcze nie oszlifowane dziennikarskie diamenty, czyli piszących słabiej, aczkolwiek na przyzwoitym poziomie. Jedni i drudzy rozwijają swe talenty.

Są też i tacy, którym zdarzyło się „popełnić” jakieś ciekawe wypracowanie, wiersz czy inny tekst, ale nie mają ochoty na stałą współpracę – z różnych względów. Nazywamy ich uroczyście naszymi „korespondentami”. Oni czują się docenieni, iż mieli szansę zaistnieć w środowisku, my – jesteśmy usatysfakcjonowani, że mamy ciekawy materiał do druku.

Wszystkich dodatkowo mobilizuje fakt, że w ramach redakcyjnych spotkań olbrzymia część pracy, w tym pisanie tekstów, odbywa się we wspaniale wyposażonej pracowni informatycznej z dostępem do Internetu i w Multimedialnym Centrum Informacji biblioteki szkolnej. Nie każdy dzieciak ma przecież własny sprzęt komputerowy...
Zupełnie okazjonalnie w ŚT publikują swe teksty dorośli – głównie nauczyciele, rodzice... .      Z wielką radością witamy wciąż zaglądających do nas absolwentów szkoły – byłych współpracowników gazetki.
 
Tematem może być właściwie wszystko. Podstawowy warunek – musi to być związane z życiem szkoły, mieć w nim swoje źródło, przyczynę, w sposób autentyczny interesować członków szkolnej społeczności. Cieszy fakt, iż coraz mniej jest tekstów, które niewiele mają wspólnego z „otaczającą nas rzeczywistością” i już z daleka trącą „dydaktycznym smrodkiem”. Oczywiste jest, że są one przyjmowane przez nas i czytelników szerokim ziewnięciem.
Choć trafiają się i takie. Pokusa pisania na tematy „lekkie, łatwe i przyjemne”, a przy tym wszechobecne w kolorowej prasie dziecięcej i młodzieżowej, jest wielka.
 Bywa i tak, że choć temat osadzony jest w szkolnych realiach, piszącemu trudno jest zrezygnować z nudnego, sprawozdawczego tonu. Nasi redaktorzy to przecież jeszcze ciągle dzieci – mniejsze i większe...Nie zawsze mają odwagę zmierzyć się z niestereotypowym spojrzeniem na problemem. Typową relację z... napisać wszak łatwiej niż felieton (no, raczej próbę felietonu). Dlatego z radością witane są, choćby jeszcze niedoskonałe, rzetelne próby analizy rożnych zjawisk z życia szkoły, refleksji, zapisków własnych spostrzeżeń.
 

Nie wszystkim w smak
Reakcje na to, co w gazetce, są rożne. Słyszymy słowa pełne aprobaty, pochwały, a przynajmniej życzliwego zainteresowania. Gazetka, drukowana w ilości 50 egzemplarzy, rozchodzi się błyskawicznie, często trzeba robić dodruk, zdarza się też, że niecierpliwi czytelnicy domagają się wcześniejszego wypuszczenia kolejnego numeru.

Tym mniej życzliwym - nie podoba się wiele rzeczy. Z satysfakcją tropią każde potknięcie: językowe, ortograficzne czy interpunkcyjne (zdarzają się nam, choć dbamy, by było ich jak najmniej), wnoszą pretensje o to, iż praca w gazetce tak bardzo absorbuje uczniów, że nie mają już czasu na inną, pozalekcyjną działalność. Dziwią ich „nieprzystojne” tematy ( po co pisać o wagarach, WC – klubach?).
Uznajemy to za rzecz normalną i cieszymy się, że mimo wszystko jesteśmy czytani i w jakiś sposób kształtujemy szkolną rzeczywistość.
Tu mała uwaga: nie dopuszczamy, by na łamach gazetki miały miejsce bezpardonowe, czysto krytykanckie, pozbawione merytorycznych podstaw ataki – na coś lub kogoś. Cechą młodych jest buntować się, zapalczywie wyrażać sprzeciw, czy choćby po prostu – wszczynać dyskusje na tematy, które „iskrzą” na styku świata dorosłych i świata dzieci. Problem w tym, aby umieć to zrobić we właściwy, wyważony sposób, unikając natrętnie napastliwego lub – co gorsza - pouczającego, pseudodorosłego tonu. Tego uczymy naszych podopiecznych.
 
Zdajemy sobie sprawę, że mamy w ręku skuteczne narzędzie wychowawcze. Gazetka nie tylko pełni rolę kroniki szkolnej, dokumentując ważne i błahe wydarzenia, ale i wychowuje - nie tylko tych, do których jest skierowana, lecz także tych, którzy ją tworzą.
Nie tylko promuje właściwy system wartości, ale kształtuje postawę społeczną samych członków redakcji. Uczy odpowiedzialności, solidności w pracy, wywiązywania się z przyjętych na siebie, niemałych przecież zobowiązań. Wyzwala w dzieciach chęć doskonalenia się, a jednocześnie jest czynnikiem wyjątkowo silnie integrującym grupę.
Bycie redaktorem szkolnej gazetki oznacza przynależność do jakiegoś szczególnego, ważnego towarzystwa. Nobilituje w środowisku. Ile to razy, zwłaszcza na początku nowego roku szkolnego lub po sukcesie gazetki w jakimś konkursie, słyszymy sakramentalne pytanie: „Czy mogę należeć do gazetki?”... Dość szybko okazuje się, jak trudne zadania pociąga za sobą ta przynależność.
 Redaktor ŚT to ktoś, kto ma coś do powiedzenia innym, nie tylko koleżankom i kolegom. Jego słowa docierają przecież do rodziców, nauczycieli, (wiemy, że gazetka jest czytana także w środowisku pozaszkolnym). To ktoś, kto rozwija swoją dociekliwość, spostrzegawczość, kto nie waha się przedstawić swoje poglądy na sprawy czasem trudne i skomplikowane. To ktoś, kto kształtuje opinię publiczną.
Warto w tym miejscu wspomnieć o inicjatywach, które zrodziły się w redakcji. Od kilku lat   pod patronatem ŚT w szkole prowadzony jest plebiscyt na najsympatyczniejszego nauczyciela. Jego laureaci bardzo cenią sobie zdobyte tytuły.
 Co miesiąc w szkole omawiana jest inna wartość, proponowana przez szkolny zespół ds. przeciwdziałania agresji. Każdy kolejny numer naszego pisma zawiera szereg tekstów (artykułów i prób literackich), związanych z wartościami takimi, jak: miłość, rodzina, zdrowie, szacunek, przyjaźń, praca, itp.
 
Osiągnięcia 
Redagowanie i wydawanie ŚT to także promocja uczniów i szkoły. Nasza gazetka stała się wizytówką” Trójki u Prusa”, jej lokalnym ambasadorem. Artykuły naszych redaktorów publikowane były na łamach prasy lokalnej i ogólnopolskiej – w warszawskiej Gazecie Szkolnej, w Wychowaniu w Szkole, na portalu www.scholaris.pl, w Słowie Polskim, w Gazecie Wrocławskiej, Płomyczku, Gazecie Powiatowej - Wiadomościach Oławskich, w lokalnych Naszych Sprawach.
 
 
Cieszy nas to, ze MOŻNA nawet w małej szkole. Dla nas to bardzo ważne. To nieduża placówka (niespełna 500 uczniów), więc takie sukcesy są tym większą nobilitacją dla całej naszej społeczności.
Satysfakcja to wielka rzecz. Jest ona udziałem wszystkich chyba członków redakcji. Poczucie pełnienia misji szkolnego medium i uczniowskiego forum nakłada na nas poważne zobowiązania. Ale daje też nam ogromną radość, radość tworzenia, mimo nielimitowanego czasu pracy i wiecznego wyścigu z czasem.
 
Katarzyna Pilawa i Małgorzata Maciejko, Jelcz-Laskowice, 2006r.
 
Myśl tygodnia
 
„Dziennikarz nigdy nie klaszcze, dziennikarz nigdy nie płacze,
dziennikarz nigdy się nie obraża”.
ks. Adam Boniecki
Najnowszy numer
 

W obiektywie fotoreporterów
 

wakacyjnie
Bezpieczny internet
 

Linkownia
 
ImageHost.org

"Przygoda ze sztuką"

ImageHost.org

ImageHost.org







"Szkolne koło LOP"

ImageHost.org







 
Dzisiaj stronę odwiedziło już 6 odwiedzający (8 wejścia)

ImageHost.org ImageHost.org

Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja